Przebaczenie, którego nie da się cofnąć

Rita cały dzień chodziła spięta. Opryskliwie odburknęła klientowi, pokłóciła się z koleżanką. Pracowała w spożywczaku. Uczyła się na piątki, ale oceny szczęścia jej nie przyniosły.
Anka, wieczna trójkowa, dwóch zdań nie sklejała, a dzięki tatusiowym układom trafiła na studia. I nie zazdrość tu. A u nas? Ojciec złota ręka, lecz pił na umór, całą wypłatę zostawiał w knajpie, myślała Rita.
Matka z trzema córkami harowała jako salowa w szpitalu, płacili grosze. Mieszkali na wsi, w starym domu. Ledwo wiązali koniec z końcem.
Czasem Rita zwierzała się zmianowej, Ludce, o ile akurat się nie żarły. Kryły się w schowku, paliły i narzekały na los.
— Ludka, mama trzymała nas krótko. Dopóki szkoły nie skończyłyśmy — nigdzie. Koleżanki na potańcówki, do kina, a my w domu. Chłopaka mieć — natychmiast pogoni. Wyrosłyśmy na szare myszki — wzdychała Rita.
— No mamusia ci się trafiła… Moja aż tak nie dusiła — odbijała Ludka.
Po szkole siostry rozleciały się każda w swoją stronę. Matka pomóc nie mogła — brakowało pieniędzy, ratował ogródek. Najstarsza, Olga, nauczyła się szyć, zaczepiła się w fabryce, dostała pokój w internacie. Przyjeżdżała, przechwalała się:
— Sama sobie panią jestem, wydaję jak chcę.
Podarunków nie przywoziła. Do trzydziestki nie wyszła za mąż. Średnia, Natasza, poszła do zawodówki na malarza. Tam poznała Witka — sprytnego pijaczka. Ślub wzięli, bo zaszła w ciążę.
— No dobra, ożenię się — mruknął Witek. — Dziecku ojciec potrzebny.
Gnieździli się w internacie, obiecywali mieszkanie — kto wie kiedy. Najmłodsza, Rita, skończyła fryzjerkę, lecz zatrudniła się w sklepie. Wiecznie niezadowolona.
— Od świtu do nocy na nogach, manka potrącają z pensji — marudziła znajomym.
A jednak trafił się jaśniejszy moment. Poznała Siergieja — przystojnego, wysportowanego chłopaka.
— Rita, chodź na urodziny do koleżanki, będą faceci — zagaiła Ludka.
Tam spotkała Siergieja. Zatańczyli, pogadali. Krótko się spotykali — szybko się pobrali. Lecz małżeństwo nie wypaliło. Wśród kumpli Sierioża dusza towarzystwa, w domu — gbur, hulaka i nierób. Rita urodziła syna, Wanię, a po trzech latach się rozwiodła.
Pracowała, Wania chodził do przedszkola. Żyli na styk. Rita brała każdą fuchę — handlowała z ręki, stawała na bazarze. A pieniędzy i tak brak.
— Na kogo liczyć? — płakała wieczorami. — Matka tylko ziemniaki z działki przywiezie, a Wani nie mam za co spodni kupić.
Lata mijały — Rita grubiała w obyciu. Najbardziej złościły kazania matki.
Pewnego dnia malowała usta — dzwonek do drzwi. Otwiera — matka. Z torbami, zdyszana, winda znów nie działa. Rita wysiliła się na uśmiech.
— Cześć, mamo, nie spodziewałam się.
Rita miała randkę z Żenią, a tu mama z najazdem. Trudno, jakoś się wykręci.
Matka trajkotała bez przerwy:
— Uhh, dziś się namęczyłam! W autobusie ścisk, potem piechotą na piąte — winda nie chodzi.
Rita pakowała do lodówki brudne zawiniątka z kartoflami i cebulą. Wreszcie matka przysiadła.
— Mamo, muszę lecieć. Igar przyjdzie — nakarm.
— Idź już — machnęła ręką.
Żenia siedział w knajpce, sączył piwo. Rita cmoknęła go w policzek.
— Matka wparowała bez zapowiedzi. Starzy zawsze nie w porę — uśmiechnęła się krzywo.
Wróciła po trzeciej w nocy. Matka siedziała w kuchni, posępna. Rita, nie odzywając się, minęła ją i zamknęła się w pokoju.
Rano Wania poszedł do szkoły. Rita zagryzała pigułki na kaca. Matka szorowała naczynia.
— Ty po nocach włóczysz się? Wania wczoraj wrócił o jedenastej, czuć od niego dymem. Pilnuj dziecka, bo przepadnie.
— Mamo, jestem dorosła — warknęła Rita. — Wania nie jest malutki.
— Jeszcze będziesz płakać — westchnęła matka.
Rita wypadła z mieszkania, kipiąc:
— Przyjechała moralizować! A my jak dorastałyśmy? Od rana do nocy w pracy. Całe jej wychowanie — rano rozkazy, wieczorem wrzask.
A życie biegło dalej. Po rozwodzie Rita puściła się w wir. Faceci się zmieniali, wyciągała od nich pieniądze. Nikt nie zostawał na długo.
Potem pojawił się Żenia. Po rozwodzie, majster, z forsą. Rita postanowiła — tego nie puści. Miała dość biedy. Pragnęła domu, troski.
Po pół roku Żenia oświadczył się:
— Rito, tu kwiaty, a tu pierścionek. Wyjdź za mnie.
— Oczywiście — uśmiechnęła się.
Życie się ułożyło. Żenia dobrze zarabiał. Rita przestała liczyć każdy grosz. Urodziła się córeczka, Katiusza. Kupili mieszkanie, zrobili remont. Wtedy odezwały się siostry — prosiły o pieniądze, rzeczy. Najpierw pomagała, potem przegięły.
— Nic im nie jestem winna! — wściekała się Rita.
Ucięła kontakty, zmieniła numer. Do matki nie jeździła, choć ta prosiła. Nawet gdy matka zachorowała — nie pojechała.
— Niech siostry jeżdżą.
Rita stwardniała. Myślała o matce z wyższością — przeżyła uczciwie, i co z tego? Młodość odebrała córkom. Wyrosły niepewne siebie, w mężczyznach nie umiały czytać. A teraz Ritę gryzł wstyd.
Ojca kazała szanować — pijaka i awanturnika. Rita się buntowała:
— Za co go szanować? Za burdy? Za nędzę?
Mijały lata. Rita urodziła jeszcze syna. Z Żenią żyli zgodnie. Rodzice zmarli. Na pogrzebie Rita była, lecz szybko wyjechała. Sąsiadka zrugała:
— Zimna jesteś. Matka karmiła, wychowała, a ty nawet nie zaglądałaś.
Rita nie słuchała. Została przy swoim:
— Matka miała ciężkie życie, lecz szczęścia nie znalazła. A ja chociaż trochę pożyłam.
A jednak noce stały się bezsenne. Sumienie dusiło. Chodziła do cerkwi, prosiła o przebaczenie. Stawała przy oknie, wpatrzona w szarówkę, i myślała o matce — o jej zmęczonych dłoniach, o tym, jak bez słowa znosiła ojca, jak dźwigała kartofle po schodach, by pomóc. Przypomniała sobie głos, surowy, a drżący: „Tyś moje serce, Ritka”. I pierwszy raz od lat zapłakała — cicho, w poduszkę, jak w dzieciństwie. Rano powiedziała Żeni:
— Spakuj rzeczy. Jedziemy na wieś. Pokażemy Katiuszy, gdzie dorastałam.
Przyjechali pod stary dom. Na ganku siedziała sąsiadka.
— Oj, Ritulka… Matka do końca na ciebie czekała. Zostawiła list.
Rita wzięła kopertę. W środku — proste słowa: „Córciu, wybacz. Robiłam, jak umiałam”.
Osunęła się przy furtce na kolana i płakała, aż zabrakło sił. Potem poszła na grób, ściskając w dłoni pęk polnych kwiatów.

Przebaczenie, którego nie da się cofnąć
Лучшие киноленты с Робертом де Ниро в главных ролях