
„Pierwsza klasa dla niego, chaos dla nas” – mój mały akt sprawiedliwości
Mam na imię Sophie i nigdy nie sądziłam, że będę tą żoną, która planuje drobną zemstę na wysokości 30 000 stóp.
Mój mąż, Clark, jest typem faceta, który wierzy w dwie prawdy:
1. Jego praca jest najcięższa na świecie.
2. Jego mama to kruchy aniołek, którego trzeba strzec za wszelką cenę.
A ja? Ja zmieniam pieluchy, pakuję przekąski, pilnuję paszportów i utrzymuję przy życiu dwoje małych ludzi.
Kiedy więc zaproponował, że sam zarezerwuje loty na nasz rodzinny wyjazd do jego rodzinnego miasta na święta, poczułam się… wdzięczna.
Ach, jaka byłam naiwna.
Niespodzianka na lotnisku
Na lotnisku stałam z niemowlakiem na biodrze, plecak wcinał mi się w ramię, a Clark stukał w telefon.
– Kochanie, gdzie mamy miejsca? – zapytałam.
Nawet nie podniósł wzroku. – Eee… mała zmiana planów.
Groźne słowa.
Odchrząknął. – Mama i ja dostaliśmy upgrade do pierwszej klasy. Ona się stresuje na długich lotach, a ja muszę odpocząć, zanim spotkamy się z rodziną.
Mrugnęłam. – A ja? A dzieci?
– Ekonomiczna. Ale skarbie, to tylko parę godzin. Dasz radę, świetnie sobie z nimi radzisz.
W tym momencie jego matka, Nadia, wparowała niczym czarny charakter z telenoweli, ciągnąc walizkę.
– Clark, kochanie, wchodzimy już do pierwszej klasy? – rzuciła głośno, omiatając mnie jak dekorację lotniska.

Tylko do celów ilustracyjnych
Gra zaczyna się
Gdy ruszyli w stronę saloniku first class, spojrzałam na moje przemęczone dzieci i szepnęłam: „Dobra. Gramy”.
Przy kontroli bezpieczeństwa, gdy Clark był zajęty rozmową z mamą, wyślizgnęłam mu portfel z bagażu podręcznego i wsunęłam do swojej torby. Spokojnie, cicho, z gracją. Jak szop w nocy.
Lot: nadchodzi chaos
Clark i „Najdroższa Mamusia” sączyli już szampana, kiedy przechodziłam przez pierwszą klasę z dzieciakami.
Mój pięciolatek zapytał donośnie:
– Dlaczego tata nie siedzi z nami?
– Bo tata podjął fatalną decyzję – odpowiedziałam, słodko się uśmiechając.
W ekonomicznej było ciasno. Skarpeta trafiła mnie w twarz. Maluch wrzeszczał, bo banan złamał się na pół — najwyraźniej zbrodnia przeciw naturze. A w pierwszej klasie? Jedwabne poduszki i wino.
Karma nadchodziła.
Szampan spotyka konsekwencje
W połowie lotu widziałam, jak Clark zajadał się tacą z owocami morza i popijał whisky jak król. Potem deser, potem kolejne drinki.
Aż pojawił się… terminal do karty.
Obserwowałam jego twarz. Najpierw zdziwienie. Potem strach. Przeszukał kieszenie, obmacał każdy centymetr, zerknął pod fotel, jakby portfel mógł sobie uciec.
Stewardesa stała obok, z rękami skrzyżowanymi, czekając na płatność.
Clark coś wyszeptał. Pokręciła głową.
Wskazała na tył samolotu.
I wtedy to nastąpiło.
Clark przyszedł do ekonomicznej.
Najlepszy film pokładowy w życiu
– Sophie – syknął, kucając przy moim siedzeniu. – Masz mój portfel? Nie mogę go znaleźć.
– Ojej! – sapnęłam teatralnie. – Zgubiłeś go?
– Soph, proszę. Potrzebuję 1500 dolarów.
Prawie udławiłam się preclami. – Kupiłeś udziały w linii lotniczej?
Popatrzył spode łba. Otworzyłam torebkę. – Mam 200. W pomiętych banknotach.
Wziął je i westchnął jak człowiek pokonany.
– A może twoja mama pomoże? – dorzuciłam tak głośno, żeby sąsiedzi słyszeli. – Jest przecież w pierwszej klasie, prawda?
Zastygł. Zbladł. A potem poszedł w górę alejką jak żołnierz na pole bitwy.

Tylko do celów ilustracyjnych
Lądowanie (czyli lekcja)
Pod koniec lotu:
– Nadia nie spojrzała na nikogo.
– Clark był cichy jak grób.
– Obsługa z pierwszej klasy szeptała między sobą.
– Dzieci spały jak aniołki.
Kiedy schodziliśmy z pokładu, mruknął:
– Ktoś musiał go ukraść.
– Okropny świat – odparłam, zapinając torbę z jego portfelem w środku.
Później zafundowałam sobie latte, a dzieciom lody — jego kartą.
I morał tej historii?
Jeśli twój mąż rezerwuje sobie i swojej mamie pierwszą klasę, a ciebie zostawia z dwójką dzieci w ekonomicznej…
Nie krzycz. Nie płacz.
Po prostu… wyreguluj turbulencje.
