Po śmierci Marii nie mogłem sobie wyobrazić, że kiedykolwiek znów będę mógł oddychać, nie mówiąc już o miłości. Smutek mnie wyczerpał. Każdy dzień był jak cień, który ciągnąłem za sobą. Ale potem w naszym życiu pojawiła się Amina – cicha, promienna. Jej ciepło powoli stopiło lód w moim sercu. A kiedy Sofia znów zaczęła się śmiać, po raz pierwszy odważyłem się mieć nadzieję: może naprawdę uda nam się zacząć wszystko od nowa.
Sofia miała zaledwie pięć lat, ale zaskakująco łatwo zaakceptowała Aminę. Pamiętam ich pierwsze spotkanie w parku. Sofia nie chciała zejść z huśtawki, błagała:
— Jeszcze chwilkę, tato!
Wtedy Amina podeszła, uśmiechnęła się łagodnie i powiedziała:
— Wiesz, zawsze myślałam, że jeśli huśtasz się trochę wyżej, możesz dotknąć chmur.
Oczy Sofii zabłysły. Od tego momentu Amina stała się dla niej kimś magicznym.
Po ślubie przeprowadziliśmy się do starego domu, który Amina odziedziczyła po babci. Wysokie sufity, rzeźbione balustrady, przytulność, jakby ukryta przed światem. Sofia była zachwycona swoim nowym pokojem. Zakręciła się i radośnie krzyknęła:
— Jak u księżniczki, tato! Mogę pomalować ściany na fioletowo?
— Trzeba zapytać Aminę, kochanie. To jej dom.
— Teraz to nasz dom — poprawiła mnie delikatnie Amina, ściskając moją dłoń. — A fioletowy to świetny pomysł. Wybierzemy odcień razem.
Potem musiałem wyjechać w tygodniową podróż służbową – po raz pierwszy od ślubu. Martwiłem się, zostawiając je same.
— Wszystko będzie dobrze — powiedziała Amina, podając mi kubek z kawą. — Sofia i ja zorganizujemy babski tydzień.
— Będziemy malować paznokcie, tato! — zaśmiała się Sofia, kiedy całowałem ją w czoło.
Wszystko wydawało się w porządku. Ale kiedy wróciłem, Sofia rzuciła mi się w ramiona z taką siłą, z jaką obejmowała mnie tylko po śmierci Marii.
— Tato, nowa mama zmienia się, kiedy cię nie ma — szepnęła drżącym głosem.
Serce mi zamarło.
— Co masz na myśli, kochanie?
— Zamyka się na strychu. Słyszę dziwne dźwięki. I jest zła. Nie daje mi lodów, nawet jeśli byłam grzeczna. I muszę sama sprzątać swój pokój… — głos Sofii zadrżał. — Myślałam, że mnie lubi…
Serce mi się ścisnęło. Przypomniałem sobie, jak przed wyjazdem Amina poszła na strych, mówiąc, że „porządkuje stare rzeczy”. Nie przywiązywałem do tego wagi. Ale teraz… Zbyt bardzo chciałem odbudować rodzinę – i może przez to coś przeoczyłem?
Kiedy Amina zeszła wieczorem po schodach, nic nie powiedziałem. Po prostu położyłem Sofię, obiecałem zorganizować herbatkę i próbowałem uspokoić jej obawy. Ale w nocy nie mogłem zasnąć. Cienie tańczyły po suficie, a w głowie krążyły pytania.
Około północy zobaczyłem, jak Amina cicho wstała i poszła na górę. Poczekałem, a potem poszedłem za nią. Drzwi na strych były uchylone, a ona zniknęła w środku. Zawahałem się przez chwilę – i też poszedłem na górę.
To, co zobaczyłem, zatrzymało mnie w miejscu.
Poddasze zostało całkowicie przemienione. Jasne pastelowe ściany, migające girlandy, półki z ulubionymi książkami Sofii. Przytulne okno z poduszkami, farby, stolik do herbaty z małymi porcelanowymi filiżankami. Amina właśnie rozkładała czajnik, kiedy odwróciła się przestraszona.
— Chciałam zrobić niespodziankę — wymamrotała. — Dla Sofii…
To było magiczne. Ale i tak zapytałem:
— Dlaczego jesteś dla niej taka surowa?
Zwiotczała.
— Chciałam, żeby stała się samodzielna. Starałam się być dobrą mamą. Nie zastępczą Marią, ale… właściwą. – Jej głos zadrżał. – Ale może robiłam wszystko źle…
– Nie musisz być idealna – powiedziałem cicho. – Musisz po prostu być przy niej. Naprawdę.
Jej oczy wypełniły się łzami. Usiadła na parapecie:
– Starałam się być taka jak moja mama. U niej wszystko było zgodnie z zasadami. Ale Sofia nie potrzebuje surowości. Potrzebuje miłości, bajek, bałaganu… ciasteczek.
Następnego wieczoru zabraliśmy Sofię na strych. Chowała się za moją nogą, ale ciekawość wzięła górę.
— To… dla mnie? — szepnęła.
Amina skinęła głową:
— Wszystko dla ciebie. Od teraz będziemy razem sprzątać pokój. Z lodami. I bajkami.
Sofia długo na nią patrzyła, a potem rzuciła się w jej ramiona.
– Podoba mi się. Dziękuję, nowa mamo.
– Czy możemy tu urządzać podwieczorki? Z prawdziwą herbatą?
– Z gorącą czekoladą – uśmiechnęła się Amina. — I z ciasteczkami. Dużo ciasteczek.
Później, kładąc Sofię do łóżka, usłyszałem jej szept:
— Nowa mama nie jest już straszna. Jest dobra.
Pocałowałem ją w czoło. Węzeł w mojej piersi zaczął się powoli rozwiązywać.
Nasza droga do rodziny nie była prosta i gładka. Ale być może właśnie dlatego była prawdziwa. Nadal się uczyliśmy – nie idealnie, popełniając błędy – ale z miłością w centrum.
A rano znalazłem Aminę i Sofię na strychu. Chichotały nad bajką, z czekoladą na palcach. I zrozumiałem: wszystko będzie dobrze.