Niektóre zdjęcia wywołują dreszcze, nawet jeśli nie są do tego przeznaczone. Niewinne zdjęcie może wydawać się niepokojące, jeśli spojrzy się na nie przez pryzmat historii lub pozbawi je kontekstu. Dlaczego wydaje się tak przerażające? Jaka historia się za nim kryje?
Przez cały czas aparaty fotograficzne rejestrowały momenty, które budziły ciekawość, niepokój i niezliczone pytania. Te widmowe obrazy nie zostały stworzone po to, aby były przerażające, ale ich tajemnicze szczegóły lub zapomniana historia sprawiają, że są niezapomniane.
Czasami poznanie prawdy, która się za nimi kryje, pozwala rozładować napięcie, ale w innych przypadkach tylko pogłębia zagadkę. Czy jesteście gotowi odkryć historie kryjące się za tymi mrożącymi krew w żyłach echem przeszłości?
Góra czaszek bizonów (1892)

To upiorne zdjęcie, wykonane w 1892 roku w fabryce Michigan Carbon Works w Ruggerville w stanie Michigan, uchwyciło szokujący moment historii. Przedstawia ono ogromną górę czaszek bizonów zebranych w celu przetworzenia na klej kostny, nawóz i węgiel drzewny. To, co sprawia, że zdjęcie to jest tak niepokojące, to historia, którą opowiada — nie tylko o eksploatacji zasobów naturalnych, ale także o ogromnych stratach związanych z kolonizacją i industrializacją.
Na początku XIX wieku w Ameryce Północnej żyło od 30 do 60 milionów bizonów. Do czasu wykonania tego zdjęcia ich liczba spadła do oszałamiającego minimum — zaledwie 456 dzikich bizonów. Ekspansja osadników na zachód, a także popyt rynkowy na skóry i kości bizonów doprowadziły do brutalnego wytępienia niegdyś kwitnących stad. W okresie od 1850 do końca lat 70. XIX wieku większość stad została zniszczona, pozostawiając po sobie zarówno ekologiczne, jak i kulturowe spustoszenie.
Wznosząca się sterta kości na tym zdjęciu to nie tylko świadectwo przemysłowej chciwości; odzwierciedla ona również głęboki związek między rdzennymi mieszkańcami a bizonami, związek, który został brutalnie zerwany w wyniku tego ogromnego wyniszczenia. Kości ułożone w sztuczną górę zacierają granicę między krajobrazami naturalnymi i sztucznymi — koncepcję, którą fotograf Edward Burtynski nazwał później „krajobrazami produkcyjnymi”.
Dziś, dzięki wysiłkom na rzecz ochrony przyrody, w Ameryce Północnej żyje około 31 000 dzikich bizonów. To zdjęcie jest surowym przypomnieniem tego, jak blisko byliśmy całkowitej utraty tych zwierząt — mrożącym krew w żyłach spojrzeniem na przeszłość, ukształtowaną przez wybory, które do dziś wywołują echo.
Inger Jacobsen i Bülow (1954)

To zdjęcie z połowy lat 50. może na pierwszy rzut oka wydawać się nieco przerażające, ale najprawdopodobniej przedstawia ona zwykły dzień z życia norweskiej piosenkarki Inger Jacobsen i jej męża, duńskiego brzuchomówcy Jackiego Heina Bülowa Jantzena, bardziej znanego pod pseudonimem scenicznym Jackie Bülow.
Jakobsen była ulubioną piosenkarką w Norwegii i reprezentowała nawet swój kraj w konkursie piosenki Eurowizji w 1962 roku. W tym samym czasie Bülow wnosił swój wyjątkowy urok i talent brzuchomówcy do audytorium w czasach, gdy ta forma sztuki kwitła, zwłaszcza w radiu i rodzącej się telewizji.
Zdjęcie wygląda jak migawka z minionej epoki, spojrzenie na świat, który wydaje się odległy od dzisiejszych czasów. Jednak brzmiący głos, choć stał się mniej popularny, nie zniknął całkowicie. Umiejętności i kreatywność brzmiących głosów nadal podbijają widzów, a trzej wykonawcy — Terry Fator (2007), Paul Zerdin (2015) i Darcy Lynn (2017) — nawet wygrali w programie America’s Got Talent. Jest to dowód na to, że świat może się zmieniać, ale niektóre tradycje nadal żyją w nieoczekiwanych formach.
Sprzedawca śpiących mumii (1875)

Mumie zawsze fascynowały ludzkość, a starożytne mumie egipskie pobudzały wyobraźnię przez ponad 2000 lat. Jednak sposób, w jaki traktowano je w całej historii ludzkości, odkrywa przed nami dziwną i czasami niepokojącą historię.
W średniowieczu Europejczycy wykorzystywali mumie do różnych celów: mielili je na proszek, aby stworzyć rzekome lekarstwa, zamieniali w pochodnie, ponieważ tak dobrze się paliły, a nawet stosowali do leczenia takich dolegliwości, jak kaszel lub złamania kości. Wiara w to, że mumie balsamowano za pomocą leczniczego bitumu, przyczyniła się do rozwoju tej tendencji, chociaż w rzeczywistości tak nie było. W XIX wieku medyczne zastosowanie mumii zanikło, ale zainteresowanie nimi pozostało.
Grobowcy podsycali popyt na mumie, a kupcy przewozili je z Egiptu do Europy i Ameryki, gdzie stawały się cennym nabytkiem bogaczy. Wystawiano je jako symbol statusu lub wykorzystywano do badań. Jednym z najdziwniejszych trendów XIX wieku były „imprezy z rozwijaniem”, podczas których mumie uroczyście rozwijano na oczach ciekawskich widzów, zacierając granice między nauką a rozrywką.
To zdjęcie handlarza odpoczywającego wśród wielu mumii podkreśla, jak te starożytne artefakty stały się towarem wykorzystywanym do różnych celów — od eksperymentów medycznych po widowiska w salonach. Jest to przypomnienie tego, jak kiedyś traktowano dobra kultury — i dlaczego ich zachowanie jest dziś tak ważne.
Żelazne płuca (1953)

Przed pojawieniem się szczepionek polio było jedną z najstraszniejszych chorób na świecie, co roku powodując paraliż lub śmierć tysięcy ludzi. W Stanach Zjednoczonych najstraszliwsza była epidemia z 1952 roku, kiedy to odnotowano prawie 58 000 przypadków zachorowań — ponad 21 000 osób pozostało niepełnosprawnych, a 3145 osób, głównie dzieci, zmarło. Polio nie uszkadza bezpośrednio płuc, ale atakuje neurony ruchowe w rdzeniu kręgowym, zakłócając połączenie między mózgiem a mięśniami niezbędnymi do oddychania.
Dla najciężej chorych pacjentów przeżycie często oznaczało zamknięcie w „żelaznych płucach” — mechanicznym respiratorze, który podtrzymywał ich życie, pompując powietrze do sparaliżowanych płuc. W szpitalach stały rzędy tych wysokich cylindrycznych urządzeń, wypełnionych dziećmi walczącymi o życie. Wystarczy jedno zdjęcie tych „mechanicznych płuc”, aby przekazać destrukcyjny wpływ polio, to mrożące krew w żyłach przypomnienie strachu i niepewności, które ogarnęły rodziny przed pojawieniem się szczepionki w 1955 roku.
Nawet dla tych, którzy wyszli z żelaznego płuca, życie nigdy nie było już takie samo, często pozostawali niepełnosprawni. Ale powyższe zdjęcie — niekończące się rzędy żelaznych płuc — świadczy zarówno o ludzkich ofiarach epidemii, jak i o wytrwałości tych, którzy walczyli o jej pokonanie.
Młoda matka i jej martwe dziecko (1901)

Widmowy obraz Otilii Januszewskiej trzymającej na rękach swojego niedawno zmarłego syna Aleksandra nie tylko utrwalił głęboki moment żałoby, ale także odzwierciedla wiktoriańską tradycję fotografii pośmiertnej. Praktyka ta, która stała się popularna w połowie XIX wieku, służyła jako sposób na uczczenie pamięci zmarłego i zachowanie ostatniej, namacalnej więzi z bliskimi, zwłaszcza gdy rzeczywistość śmierci wydawała się zbyt przytłaczająca.
Idea rozmyślania o śmierci wywodzi się z koncepcji memento mori, co oznacza „pamiętaj, że musisz umrzeć” i ma głębokie korzenie historyczne. W średniowieczu na obrazach często pojawiały się przypomnienia o śmierci, a we wcześniejszych kulturach tworzono bibeloty z wizerunkami szkieletów — ponure, ale konieczne uznanie kruchości życia.
Wraz z pojawieniem się fotografii w XIX wieku stała się ona idealnym środkiem do uczynienia tych refleksji osobistymi i intymnymi. Rodziny, które mogły teraz fotografować, uwieczniały swoich zmarłych bliskich, próbując zatrzymać ich, aby ich twarze były zawsze pod ręką. Pozwalało to żyjącym opłakiwać zmarłych, ale także tworzyć trwałe więzi, poczucie więzi po śmierci.
Co ciekawe, dzisiaj, gdy odchodzi ukochana osoba, zazwyczaj skupiamy się na celebrowaniu jej życia, często unikając surowej rzeczywistości jej śmierci — prawie tak, jakby bezpośrednie wspominanie o niej było zabronione. W przeciwieństwie do nich, wiktoriańczycy przyjmowali śmierć z entuzjazmem, włączając ją do rytuałów, które uznawały jej nieuchronną obecność.
Fotografia pośmiertna, która osiągnęła swój szczyt w latach 60. i 70. XIX wieku, była kluczowym elementem tego procesu. Zaczęła się w latach 40. XIX wieku wraz z wynalezieniem fotografii i chociaż nie wszyscy wiktoriańczycy spokojnie podchodzili do fotografowania zmarłych, praktyka ta stała się powszechna, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Europie.
9-letnia pracownica fabryki w stanie Maine (1911 r.)

W 1911 r. życie wielu rodzin z klasy robotniczej w Ameryce sprowadzało się do ciężkiej pracy, długich godzin i walki o przetrwanie.
Dla Nan de Gallant, 9-letniej dziewczynki z Perry w stanie Maine, lato oznaczało tylko jedno: pracę w fabryce Seacoast Canning Co. w Eastport w stanie Maine. Nie biegała po polach ani nie bawiła się z przyjaciółmi — pomagała swojej rodzinie w transporcie sardynek, pracując przez długie godziny razem z matką i dwiema siostrami.
Praca dzieci była niestety powszechna w Ameryce na początku XX wieku, zwłaszcza w takich branżach jak przemysł konserwowy, tekstylny i rolniczy. Każda dodatkowa para rąk była pomocna dla rodzin. Jednak dla dzieci takich jak Nan oznaczało to poświęcenie dzieciństwa. W wieku 9 lat już pracowała, co niestety nie było rzadkością wśród dzieci w jej wieku w tamtych czasach. Według danych Biura Statystyki Pracy Stanów Zjednoczonych w 1910 roku 18% dzieci w wieku od 10 do 15 lat pracowało.
W stanie Maine obowiązywał przepis zabraniający dzieciom poniżej 12 roku życia pracy w przemyśle, ale nie dotyczył on zakładów konserwowych, gdzie produkowano łatwo psujące się produkty. Przepis ten został zmieniony w 1911 roku, ale trudno powiedzieć, jak bardzo wpłynął on na życie dzieci takich jak Nan.
James Brock wylewa kwas do basenu (1964)

W 1964 roku mrożące krew w żyłach zdjęcie uchwyciło moment, w którym kierownik motelu James Brock wylewa kwas solny do basenu Monson Motor Lodge, aby uniemożliwić czarnym pływakom korzystanie z niego.
Czyn ten był następstwem próby zintegrowania segregowanej przestrzeni w St. Augustine na Florydzie przez grupę czarnych aktywistów. Zamiast dopuścić do równości, Brock postanowił zniszczyć basen.
Zdjęcie wykonane przez Charlesa Moora symbolizuje głęboko zakorzeniony rasizm tamtych czasów i odwagę tych, którzy walczyli o prawa obywatelskie. Dziś przypomina nam, jak daleko zaszliśmy i jak daleko jeszcze musimy się posunąć w walce o równość. Uczy nas wytrwałości, siły oporu i konieczności stawiania czoła niewygodnym prawdom naszej historii.
Górnicy wracają z głębi ziemi (ok. 1900 r.)

Na początku lat 20. XX wieku belgijscy górnicy przeżywali ciężkie dni pod ziemią, pracując w niebezpiecznych warunkach, aby zapewnić paliwo dla rozwijającej się rewolucji przemysłowej. Po wielu godzinach wyczerpującej pracy w ciemnościach tłoczyli się w przepełnionej windzie i w końcu wychodzili na światło dzienne. Skrzypienie windy i cichy szum ich głosów pokazują, jak bardzo byli od siebie zależni.
Ich twarze pokryte pyłem węglowym świadczyły o ciężkiej pracy i poświęceniu. Każda zmarszczka i linia świadczyła o tym, jak ciężka była dla nich praca, ale jednocześnie odzwierciedlała ich dumę z wykonywanego zawodu. Ci ludzie zapewniali funkcjonowanie przemysłu, nawet jeśli odbywało się to kosztem ich zdrowia i bezpieczeństwa.
Kiedy w końcu wyszli na światło dzienne, stało się to wyraźnym przypomnieniem kontrastu między ciemnością kopalń a jasnym światłem nad głową. Ale jeszcze bardziej przypominało to o ich sile i wytrwałości. Byli dla siebie nawzajem i razem szli naprzód. Ich więź, stworzona dzięki wspólnej walce, była sercem ich społeczności — stawiali czoła trudnościom ramię w ramię, bez względu na wszystko.
Odciski palców Alvina Karpisa (1936)

Alvin „Grim” Karpis, znany przestępca z lat 30., był członkiem gangu Barkera i zajmował się głośnymi porwaniami. Po pozostawieniu odcisków palców podczas dwóch poważnych przestępstw w 1933 roku, próbował wymazać swoją tożsamość.
W 1934 roku wraz ze swoim kolegą z gangu, Fredem Barkerem, poddał się operacji plastycznej u chicagowskiego lekarza Josepha „Doka” Morana. Moran zmienił ich nosy, podbródki i szczęki, a nawet zamroził ich palce kokainą, aby zeskrobać odciski palców.
Pomimo tych wszystkich wysiłków, Karpis został złapany w Nowym Orleanie w 1936 roku, skazany na dożywocie i spędził za kratkami ponad 30 lat, w tym pobyt w Alcatraz. Został przedterminowo zwolniony w 1969 roku.
Kostiumy na Halloween w 1930 roku

W czasie Wielkiego Kryzysu, kiedy nasiliły się przypadki przemocy i wandalizmu, społeczności zaczęły tworzyć takie tradycje, jak rozdawanie cukierków, imprezy kostiumowe i organizowanie domów strachów, aby zniechęcić do łamania porządku. W tej epoce pojawiło się również więcej opcji kostiumów dla dzieci, co dodało radości obchodom.
Dwóch mężczyzn wykonuje maskę śmierci (ok. 1908 r.)

Maski śmierci od dawna były używane do zachowania wyglądu zmarłego. Na przykład starożytni Egipcjanie tworzyli szczegółowe maski, aby pomóc zmarłym odnaleźć się w zaświatach. Podobnie starożytni Grecy i Rzymianie tworzyli posągi i popiersia swoich przodków, kładąc podwaliny pod pojawienie się masek pośmiertnych, które pojawiły się później.
To, co odróżniało maski pośmiertne od innych wizerunków, to ich realizm. W przeciwieństwie do idealizowanych rzeźb, maski te miały na celu oddanie prawdziwych rysów twarzy danej osoby, tworząc niezatarty hołd. Takie znane osobistości, jak Napoleon, Lincoln i Waszyngton, miały wykonane maski pośmiertne, które następnie wykorzystano do stworzenia posągów i popiersi, uwieczniających ich na długo po śmierci.
Czy jest jakieś zdjęcie, które przegapiłeś, lub które widziałeś i które Ci się spodobało? Co sądzisz o tych wszystkich przerażających obrazach? Który z nich wywarł na Tobie największe wrażenie? Nie wahaj się podzielić swoimi przemyśleniami w komentarzach !

