
**Tajemnice lodówki: Co skrywa teściowa**
Dziś zajrzałem do lodówki teściowej — ciekawość wygrała. Od dawna widziałem, że jada sama, jakby coś kryła. Przeczucie nie zawiodło: to odkrycie wywróciło mój obraz naszej rodziny .
**Życie z teściową: Początki**
Ze Swietłaną mieszkamy pięć lat. Trzy lata temu wprowadziła się jej mama, Galina Stiepanowna. Sprzedała mieszkanie w Twerze, by pomagać przy naszej córce, Alonce. Na starcie było sielsko: cicha, skromna. Z czasem zauważyłem jednak osobliwości.
Unikała wspólnych kolacji. Gdy byliśmy w domu — herbata i sucharek. Lecz gdy nas nie było, w kuchni zostawały ślady uczty: okruszki śledzia, pusta puszka szprotek, woń smażonej cebuli. Zaniepokoiło mnie to. Czemu je po kryjomu? Postanowiłem sprawdzić.
**Tajny schowek: Co za drzwiczkami**
Kiedy poszła do sklepu, a Swieta była w pracy, otworzyłem lodówkę. Zaniemówiłem: na półkach stały słoiki czerwonego kawioru, sucha kiełbasa, jesiotr, balyk i ormiański koniak. U nas takie rarytasy to rzadkość! Zwykle jadamy skromnie: gryczana, kurczak, ogórki. Skąd to bogactwo?
Zajrzałem do szafek — tam jeszcze ciekawiej: czekolada „Alionka”, oliwki, gruzińska herbata. To kosztuje! A przecież teściowa narzeka na marną emeryturę. Coś ukrywała. Czas to wyjaśnić.
**Rozmowa z żoną: Pierwszy niepokój**
Wieczorem powiedziałem o wszystkim Swiecie. Zbyła: „Może zbierała, może prezenty”. Nie odpuściłem: „Kto daje w prezencie kawior i koniak? To fortuna!”. Poprosiła, by nie robić kłótni; obiecała pogadać sama.
Nazajutrz delikatnie spytała matkę. Ta zażartowała: „Sąsiadka, Ludmiła Pietrowna, się podzieliła”. Nie wierzę! Kto rozdaje jesiotra? Postanowiłem obserwować.
**Rozwiązanie: Poranne wyjścia**
Po kilku dniach zobaczyłem, że rankami wychodzi z dużą siatką. Mówiła, że na targ, a wracała z pustymi rękami. Poszedłem śladem — w „Pradze” spotykała się z Wiktorem Siergiejewiczem. Kawa, eklerki, a potem on niósł jej torbę. Tego samego dnia w lodówce pojawił się nowy kawior.
Powiedziałem o tym Swiecie — porozmawialiśmy we troje. Najpierw się tłumaczyła, w końcu przyznała prawdę. Wiktor to dawny znajomy, weteran, żyje dostatnio. Zabiega o nią, przynosi smakołyki, zaprasza do kawiarni. Wstydziła się: „Bałam się, że uznacie, iż trwonię emeryturę”.
**Narada rodzinna: Tajne staje się jawne**
Zatkało nas. Kto by pomyślał — romans! Swieta się obraziła, a po chwili się roześmiała. Teściowa ze wstydem wyznała: „Jadłam w ukryciu, by was nie obciążać”. Sama sobie odmawiała, by nie wzbudzać pytań.
Uspokoiliśmy ją: „Dobrze, że masz kogoś, kto się troszczy”. Teraz niczego nie chowa — czasem częstuje nas kawiorem na czarnym chlebie. Wiktor wpadł w gości — solidny facet, z humorem. Widać jego przywiązanie.
**Wniosek: Sekrety osłabiają rodzinę**
Ta historia nauczyła mnie, by nie sądzić pochopnie. Myślałem, że kradnie albo oszczędza naszym kosztem, a okazało się — zwyczajnie wstydziła się swojego szczęścia. Teraz nie ma między nami niedomówień. Opowiada o spotkaniach, a ja żartuję: „Kiedy zaprosisz i nas do «Pragi»?”. Swieta cieszy się, że nie jest sama, a Alonka — z babcinych cukierków.
Lodówka już nie kryje tajemnic. Kawior na stole nie jest powodem do podejrzeń, lecz pretekstem, by usiąść razem. Najważniejsze — ufać i mówić wprost. Rodzina jest silniejsza, gdy nie ma w niej tajemnic!
