Wciąż nie mogę dojść do siebie po tym, co wydarzyło się podczas urodzin mojej teściowej. Skończyła 60 lat, dom był pełen gości, krewnych i sąsiadów. Liczyłam na ciepłą, przyjazną atmosferę – no wiecie, zwykłe rodzinne święto. Ale od pierwszych minut wszystko poszło nie zgodnie z planem.
Moja pięcioletnia córka, promienna z radości, przez cały dzień robiła kartkę dla babci. Pomagałam jej wybierać flamastry, razem rysowałyśmy serduszka, kwiatki, emotikony. Wydawałoby się, że to taki miły gest, ale babcia… wzięła rysunek z takim wyrazem obrzydzenia, że serce mi zamarło. Bez słowa odłożyła go na bok, jakby to była jakaś brudna kartka papieru.

A to był dopiero początek. Kiedy wszyscy zasiedli do świątecznego stołu, pięknie nakrytego: kolorowe serwetki, świece, małe prezenty dla dzieci — teściowa nagle ogłosiła głośno:
– Nie, ta dziewczynka nie usiądzie do stołu.
Dosłownie wyrzuciła moją córkę na składane krzesełko w pralni, obok głośno pracującej pralki i stosu ręczników. Na talerz położyli jedną kiełbasę i suchy chleb. Podczas gdy pozostałe dzieci śmiały się, sięgały po słodycze i bawiły się, moja mała siedziała cicho w kącie, przyciskając do kolan ten żałosny „posiłek”.
Podeszłam do teściowej, próbując zrozumieć:
– Dlaczego tak z nią postępujesz? To przecież dziecko!
– Bo nie ma manier – odparła chłodno. – Psuje święto. I poplami sukienkę.
Po prostu wybuchnęłam ze złości. Rozmowa była bezcelowa. W głowie natychmiast zrodził się plan, jak pokazać tej „królowej uroczystości” jej miejsce i dać jej do zrozumienia, że nie można tak postępować z dziećmi. Wybiegłam do sklepu i wróciłam z dużym „prezentem”, specjalnie dla niej…

Kiedy nadszedł moment wręczania prezentów, podeszłam do teściowej z uśmiechem. Otworzyła pudełko… i zamarła.
– Po co mi to? – wychrypiała, ledwo się powstrzymując.
– Jak to po co? – głośno, tak żeby wszyscy w sali słyszeli, zaczęłam wyliczać zawartość pudełka:
– Fartuch, żeby nie poplamić ubrania, bo ręce już drżą.
– Dziecięca widelec i nóż – bezpieczne, żeby się nie skaleczyła.
– Śliniaczek do zupy – na wypadek, gdyby coś rozlała.
– Pudełko na tabletki na każdy dzień tygodnia – w końcu coraz trudniej jest pamiętać o lekach.
– Dźwiękowy sygnalizator do kluczy – teraz klucze się nie zgubią.
– Krem przeciwzmarszczkowy „70+”, okulary z lupą do oglądania rysunków wnuczki.
– Poduszka ortopedyczna, antypoślizgowe kapcie – kompletny zestaw do pielęgnacji osób starszych.
Goście wybuchnęli śmiechem, klaskali, a teściowa stała czerwona jak pomidor, nie wiedząc, gdzie się schować. Moja córka głośno się roześmiała i klaskała w dłonie:

– Mamo, mamo, spójrz, babcia też dostała śliniaczek!
I tak, na oczach wszystkich, dałam nauczkę kobiecie, która ośmieliła się poniżyć moje dziecko. Niech teraz będzie pamiętać ten dzień za każdym razem, gdy zechce „postawić dzieci na miejscu”!

