Tydzień niespodziewanych przygód u teściowej

Tydzień w Moskwie: nieplanowana przygoda u teściowej
Niedawno spędziłam całe siedem dni u teściowej w Moskwie i, szczerze mówiąc, była to prawdziwa wyprawa! Chciałam zrobić sobie mały prezent — pojechać do stolicy, zobaczyć Plac Czerwony, WDNCh, pospacerować po Arbacie. Zamiast wymarzonego relaksu czekała mnie jednak niespodzianka. Teraz nawet naleśników dla niej piec mi się nie chce, choćby atrakcje kusiły najmocniej!

Poznawanie Moskwy: pierwsze wrażenia
Moja teściowa ma na imię, powiedzmy, Galina Siemionowna. Od kilku lat mieszka w Moskwie, dokąd przeniosła się, gdy jej mąż, nazwijmy go Dmitrijem Nikołajewiczem, dostał posadę w dużej firmie. Wyobrażałam sobie podróż jak święto: spacery w centrum, ciepłe bułeczki o poranku, stołeczny szyk. Rzeczywistość okazała się o wiele bardziej prozaiczna.

Galina Siemionowna przywitała mnie serdecznie, z herbatą i domowym ciastem. Ich mieszkanie w centrum było przytulne, choć nieco w stylu z dawnych lat. Dmitrij Nikołajewicz był w pracy, więc pierwszy dzień spędziliśmy we troje z ich synem, moim mężem, niech będzie Igor. Wszystko szło nieźle — do wieczora.

Kulinarna niespodzianka: kolacja po moskiewsku
Na kolację teściowa nakryła do stołu i wtedy zaczęły się cuda. Zamiast oczekiwanej obfitości dań przed nami stanęła jedna duża patelnia smażonych ziemniaków i jedna głęboka miska. Pomyślałam, że to wspólna porcja, ale skąd! Galina nabrała sobie, zjadła, podała miskę Dmitrijowi, który właśnie wrócił, potem Igorowi, a na końcu mnie. Zatkało mnie. U nas każdy je z własnego talerza, a tu cała rodzina z jednej!

Igor szepnął: „U nich tak się robi, nie przejmuj się”. Ale jak tu się nie przejmować? Teściowa, zauważywszy moje zmieszanie, wyjaśniła: „Tak szybciej i mniej wody schodzi”. Skinęłam głową, lecz wewnątrz kipiało. Nałożyłam sobie odrobinę ziemniaków, próbując nie myśleć o wspólnej misce. Kolacja minęła z mojej strony w ciężkim milczeniu.

Domowa egzotyka: porządki po moskiewsku
Po posiłku zaproponowałam zmywanie, lecz usłyszałam, że gościom nie wypada. Ucieszyłam się, sądząc, że zrobi to zmywarka. A gdzie tam! Teściowa tylko opłukała miskę pod kranem i odstawiła do szafki. Patelnię również ledwie spłukano — i koniec. Byłam w szoku. U nas naczynia myje się z płynem, a tu taki zwyczaj!

Rano czekała mnie kolejna niespodzianka. Dmitrij smażył jajecznicę i rzucał skorupki prosto na podłogę, w kąt kuchni, gdzie leżała już mała górka odpadków — obierki, papierki, różne drobiazgi. Na mój zdziwiony wzrok odparł: „Potem ogarniemy, nie martw się”. Galina dodała, że śmieci wynoszą raz w tygodniu, by nie tracić czasu codziennie. Ledwie powstrzymałam oburzenie. U nas kubeł opróżnia się co dzień, a kuchnia lśni!

Dziwactw przybywa: życie „bez zbytku”
Nazajutrz zauważyłam, że w mieszkaniu prawie nie ma nowoczesnych sprzętów. Ani zmywarki, ani robota sprzątającego, ani nawet multicookera. Teściowa tłumaczyła, że żyją „bez zbytków”. Bez zbytków? To wtedy, gdy czajnik myje się raz w miesiącu, a śmieci rosną w rogu? Starałam się nie okazywać irytacji, ale było trudno.

Igor, widząc moje napięcie, uspokajał: „U nich tak przyjęte, przywykniesz”. Do takich zwyczajów przywyknąć jednak nie umiałam. Każdy dzień przynosił nowe „odkrycia”: raz lepkie łyżki, raz w łazience jedno ręcznikowe „wspólne dobro”. Zaczęłam odliczać dni do wyjazdu.

Moskwa za oknem: ratunek w spacerach
Jedynym ratunkiem stały się spacery po mieście. Błąkałam się po Placu Czerwonym, podziwiałam Sobór Chrystusa Zbawiciela, chodziłam po parku Gorkiego. Nawet uroda miasta nie potrafiła jednak przykryć szoku z domowych zwyczajów teściowej. WDNCh i Tretiakowka zachwycały, ale myśl o powrocie do ich mieszkania psuła wrażenia.

Igor na szczęście mnie rozumiał. Przyznał, że sam nie zawsze akceptuje nawyki rodziców, lecz zmieniać ich nie zamierza. Postanowiłam twardo, że następnym razem wpadnę tylko „na herbatę”.

Powrót do domu: lekcja ze stolicy
Gdy wróciłam, najpierw przytuliłam mój multicooker i z rozkoszą zjadłam z własnego talerza. Ten wyjazd nauczył mnie cenić nasz porządek. Z Igorem snujemy plany, ale jasno zaznaczyłam: osobne naczynia, śmieci — codziennie, a zmywarka — obowiązkowa. Zgodził się, co mnie uspokoiło.

Ta historia pokazała, jak różnie ludzie żyją. Nie oceniam Galiny i Dmitrija — to ich wybór. Dla mnie Moskwa kojarzy się jednak nie tylko z światłami Teatru Bolszoj, lecz i z jedną miską dla wszystkich oraz kupką śmieci w kuchennym kącie.

Tydzień niespodziewanych przygód u teściowej
Bogaty właściciel eksmituje starszą kobietę z wynajmowanego mieszkania, ale odkrywa ją podczas rodzinnej kolacji.